czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 26 - " Nie wiedziałam, że tak na prawdę nic do mnie nie czujesz "

- No dobra powiem ci - uśmiechnął się Harry. A więc .. - mówił Harry
- Przejdź do rzeczy - powiedziałam oschle.
- No dobrze. A więc tak .. To ty byłaś najbardziej odpowiedzialna i to ty nas pilnowała. - wyszczerzył swoje ząbki brunet.
- Uff .. to dobrze. - pocałowałam jego policzek. - Zayn i Louis, wam niekoniecznie służy alkohol - uśmiechnęłam się.
- Coo !? Co my znowu zrobiliśmy ! - wykrzyknęli oby dwoje.
- Ty Zayn, podszedłeś do lustra i zacząłeś mówić do niego " O ludzie szybko, bo zemdleje, to przecież boski Zayn Malik. Ależ on jest przystojny " a Louis zadzwonił do swojej babci i kłócił się z nią. Mianowicie chodziło o szydełkowanie. Lou uznał, że szydełkuje lepiej niż jego babcia - wyszczerzyłam ząbki.
- I co ? - zapytał mnie.
Pokręciłam tylko głową, śmiejąc się cichutko i poszłam na górę. Wzięłam prysznic i nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ciuchy. Postanowiłam korzystać z ostatnich dni lata. Założyłam na ręce ciepły sweterek i weszłam do mojego pokoju. Szłam dotykając moimi gołymi stopami zimnej podłogi, gdy usłyszałam szmer na dole. Szybko zeszłam ze schodów, nie widząc już nikogo w salonie. Przy drzwiach leżała duża papierowa torba, obok niej kwiaty i .. karteczka ? Wzięłam ją szybko w dłonie i przeczytałam :

                                     Przepraszam Cię Emily. Musieliśmy iść do studia na próbę. Pod drzwiami stoi 
                                      Duże i małe pudełeczko. Oby dwa są dla ciebie. Kocham Cię 

                                                                                                   Harry xx. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i zebrałam dwie pudełeczka spod drzwi. Usiadłam na sofie włączaj telewizor. Rozpakowałam prezenty. W jednym znajdowały się przepiękne, kremowe buty od Louboutina. Moje kąciki ust mimowolnie uniosły się do góry. Kiedy otworzyłam małe pudełko zobaczyłam łańcuszek z drobnym serduszkiem. Pospiesznie założyłam go na szyję, a na nogi
włożyłam buty od Harr'ego. Ze stołu wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Szłam zadowolona tłocznymi ulicami Londynu. Weszłam do Starbucksa i zamówiłam Latte. Podczas, gdy czekałam na ulubioną kawę, patrzyłam w okno, obserwując śpieszących się gdzieś ludzi. Pomiędzy nimi dostrzegłam znaną mi sylwetkę. Tak, to był Harry. Całował się czule z jakąś dziewczyną. Moje oczy nagle się zaszkliły. Wybiegłam szybko z kawiarni i pobiegłam przed siebie.

Moje twarz była w tej chwili pokryta czarnymi smugami z mojego makijażu. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Do uszu włożyłam słuchawki. Moje łkanie i płacz mogła ukoić jedynie muzyka. Przypomniałam sobie o łańcuszku. Szybkim ruchem zerwałam go z mojej szyi i wyrzuciłam daleko przed siebie. W pewnym momencie do ławki przysiadł się obcy mężczyzna i podał mi łańcuszek.
- To twoje - powiedział.
- Może pan to wyrzucić, albo zatrzymać. Mi to jest już niepotrzebne - powiedziałam łkając.
- Widzę, że znasz się na muzyce - powiedział wprawiając mnie w osłupienie - Znasz się na sprzęcie muzycznym , nagłośnieniu ? - zapytał w pewnej chwili.
- Żale przychodzą w różnych rozmiarach i rodzajach. Niektóre są małe, niektóre są większe. Niektórzy z nas uciekają od swoich wyrzutów sumienia, podejmując dobrą decyzję, a niektórzy, tak jak ja, uciekają do muzyki - powiedziałam cytat, który został spisany w moim różowym zeszycie.
Mężczyzna wyciągną coś z portfela kładąc na mojej ręce razem z łańcuszkiem i odszedł. Niepewnie wróciłam do domu. Spakowałam moje rzeczy i zostawiłam krótki liścik.

                        Przepraszam Harry. Nie wiedziałam, że tak na prawdę nic do mnie nie czujesz. 
                        Rozumiem. Kochasz inną. Ja jestem zwykłą dziewczyną i na ciebie nie zasługuję 
                       Obiecuję, że już nigdy nie wejdę ci w drogę.
                        
                                                                                   Emily xx. 

Obok kartki położyłam łańcuszek i buty. Biorąc walizki wyszłam z domu i zadzwoniłam do mamy, prosząc ją o to by przysłała mi trochę pieniędzy na konto bankowe. Oczywiście się zgodziła. Postanowiłam wynająć hotel w hotelu i poszukać jakiejś pracy. Zastanawiam się nad powrotem do domu. Mam dopiero siedemnaście lat. A nauka ? Na pracę jeszcze przyjdzie pora. Jednak postanowiłam spróbować. Odświeżyłam się i przebrałam w coś bardziej oficjalnego. Zeszłam po schodach wielkiego holu i wyszłam z budynku. Wsiadłam do zamówionej przeze mnie taksówki i podałam karteczkę z adresem taksówkarzowi,
- Jesteśmy - powiedział uradowany.
Grzecznie mu podziękowałam i podałam banknot. Kiedy wyszłam z taksówki zobaczyłam przed sobą gmach ogromnego budynku redakcji Vogue'a.
- Pan się chyba pomylił - powiedziałam podając mu jeszcze raz karteczkę.
- Nie wszystko się zgadza - szczerze się uśmiechnął i odjechał.
Zostałam sama, przed gmachem tego wielkiego budynku
- Raz się żyje - pomyślałam i weszłam do redakcji...

Kate ♥
________________________________________
Proszę komentujcie, bo to mnie strasznie motywuje ♥
Wiem smutne, ale mam już wszystko ułożone ♥
Pod tym postem muszą być przynajmniej 2 komentarze. ♥
Rozdział pojawi się za 2 komentarze, albo w następny czwartek ♥
Kocham was ♥

Kate ♥

2 komentarze:

  1. No pisz bo koffam!!!
    No i czekam na tego nexta...
    Pozdrawiam i buźki =*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ♥ Już pisze ♥ Jak ja was kocham. Na prawdę ciesze się z każdego komentarza. Choćby od anonima ♥ Jak dobrze pójdzie to napisze jeszcze dzisiaj ♥

      Usuń